25 marca 2010

Kremik

W sobotę Anka ze swoją teściową wybrały się do kina, więc na moment zostałem samotnym ojcem. Krótko po powrocie ze spaceru usłyszałem odgłos spłuczki klozetowej dochodzący od strony fotelika, w którym siedział brzdąc.

- Idziemy na przewijak, moja panno.

Zdejmuję pieluchę - okej, nie zemdleję przez co najmniej 10 minut, zdążę przewinąć. Kiedy już doprowadziłem do porządku to, co w porządku wcale nie było i zapiąłem pieluchę, zamiast normalnego w tych okolicznościach uśmiechu na buzi dziecka zobaczyłem podkówkę i drgającą dolną wargę. Tato, dlaczego mi to robisz?

Szybko przebiegłem przez listę wykonanych czynności:

mokra chusteczka - była, nawet niejedna
sucha chusteczka - patrz wyżej,
podłożyć świeżą pieluchę - jest,
kremik - momencik...

Rozpinam pieluchę, wyjmuję wieczko od kremu, zapinam pieluchę, wszyscy się cieszymy.

20 marca 2010

Wiosna!

Przepis na prawie wiosenny spacer.

Krok pierwszy:
Na początku należy zrobić się na bóstwo. Nieistotne, że używa się do tego musu z jagód. Najważniejsze, to damą być!


Krok drugi:
Wiosenna kreacja w odpowiednich kolorach.

... widziałam oooooorła cień!
Krok trzeci:
Znaleźć odpowiedniego jelenia do pchania wózka, który na dodatek będzie z tego powodu niemożebnie szczęśliwy.

... jeszcze tylko 18 lat i będzie znowu spokojnie!

Krok czwarty:
Wiosny szukać nawet tam, gdzie nie powinno jej być.

... orły, sokoły, bażanty...

Na koniec (po powrocie sprintem do domu):
Najeść się.



A to, że przegoniło się mamę, tatę i psa kurcgalopkiem przez pół miasta jest sprawą drugorzędną. Najważniejsze, że ponoć jest wiosna! Czego i Wam życzymy.

17 marca 2010

Rękodzieło

- Jak myślisz, co to jest? - pytam ślubnego prezentując mu ostrożnie produkt dwudniowego dziergania na drutach.

- Czapka... - stwierdza po chwili wahania i z nadzieją w głosie Artur. Udaję, że nie słyszałam znaku zapytania na końcu zdania.

- Bingo! Wygrał pan wycieczkę do kuchni po kawę! - wykrzykuję z ulgą i łzami szczęścia w oczach. Nie jest jeszcze tak źle, skoro niewprawne oko tak doskonale oceniło moje rękodzieło. Poprzedniczkę rzeczonej czapki wydziergałam parę dni wcześniej, po czym radośnie wyprałam w pralce i odwirowałam w 1200 obrotów... Teraz czapkę Alicji możemy nosić razem z Arturem jednocześnie i jeszcze jest luźna... Taka rodzinna czapka mi wyszła.

- Ale jest jeden mały problem. - ciągnie niepewnie myśl. - Jeśli ty i moja szlachetnie urodzona siostra zamierzacie kontynuować proceder produkcji na drutach ubranek dziecięcych, to nasza córka będzie najbardziej obciachowo ubraną dziewczynką w przedszkolu i inne dzieci będą się z niej śmiać. A rodzice tychże - z nas...

Zupełnie nie wiem, o co mu chodzi, w końcu powiedział, że czapka!


...czapka cioci Sylwii...

...komplecik...

... o rany, mama znów robi na drutach!