24 października 2011

Rozmówki polsko-dziecięce

Dzieci mówią. Czasem bardzo dużo, czasem mniej. W odpowiednich momentach i w tych, w których lepiej byłoby milczeć. Powtarzają po dorosłych nie tylko nazwy przedmiotów, ale również ich określenia, niekoniecznie parlamentarne.

Dzieci wytwarzają własny język. Rodzice czasem rozumieją niektóre słowa czy zwroty, niektórzy biegle władają osobliwym narzeczem, jeszcze inni nie rozumieją zupełnie nic.

Ala gada na potęgę. Jest ciężko obciążona genetycznie ze strony obojga rodziców, a z przyrodą wygrać się nie da, więc nie walczymy z gadulstwem.

Każde zdanie powtarza przynajmniej dwukrotnie, kiwa głową na potwierdzenie słów własnych, nawija przez sen, żeby nie marnować cennego czasu na niepotrzebne milczenie.

Poniżej kilka słów w języku alicjowym:

tapecie - kapcie
tapichy - skarpetki
jiyba - ryba
Talola - Karola
Juijet - Jurek
łałucha - żyrafa
mocio - mleko

I weź teraz powiedz, że żyrafa w skarpetkach chce mleka...


12 października 2011

Foto story

Na wyraźne życzenie cioci Beaty - porcja świeżych zdjęć Dwojga Takich co Okradną Księży. A tak na marginesie - przyjedź podziwiać na żywo!




4 października 2011

Sunday morning

Zapachniało błogim lenistwem, świeżą pościelą i kawą? Pozwólcie, że opowiem o moim ostatnim niedzielnym poranku.

04:40 - syn stwierdza z wrzaskiem nie znoszącym sprzeciwu, że dzień się właśnie zaczął i teraz będzie się bawić. Na nieszczęście koniecznie z którymś z rodziców. Los pada na tatę, który po omacku instaluje się w salonie razem z pociechą i, ku uciesze młodszej latorośli, zaczyna budowanie wieży z klocków. Ja kurcgalopem udaję się do sypialni, żeby wyrwać nocy jeszcze parę chwil.

05:15 - córka uznaje, że skoro panowie bawią się setnie pokój dalej, to nadszedł czas na poranne mleko. Z jednym okiem zaklejonym jeszcze snem podgrzewam Łaciate.

05:30 - Ala stwierdza, że właściwie ma ochotę porozmawiać, więc proponuję jej przeniesienie się do mojego łóżka, łudząc się, że gówniarz da się zagadać i przyśnie. Po chwili rozlega się tupot małych stóp.

05:35 - w sypialni:
- Mama, to nie ta.
- Co "nie ta"?
- To taty jeeeeest...
- Zgadza się, to poduszka taty.
- Łeeeeee!
- Mam ci przynieść twoją?
-Ta!
Wypełzam z ciepłego łóżka, idę do pokoju maluchów i przynoszę poduszkę Młodej. Wszyscy się cieszymy.

05:45 - w sypialni:
- Mama, to tatyyyyyyyy...
- Co tym razem?! - mówię już nieco poirytowana.
- To tatyyyy jeeeeest!
- Tak, to kołdra taty.
- Łeeeeeeeeeeeee!!!
- Przynieść ci twoją kołderkę?
- Taaa!

Kołdra Ali ląduje w moim łóżku.

05:50 - udaje mi się przysnąć. Po chwili:
- Nie ma kici!!! Mała kicia nie ma! Łeeeeeeeeee...
- Mam ci przynieść kicię?
- Taaaaaaa!!!

Wypełzam, idę do pokoju, przynoszę wymiętoszonego pluszaka.

06:05 - znajduję swój dołek w materacu, przymykam oczy. Dziecko ma najwyraźniej nieprzepartą chęć opisywania rzeczywistości:

- Mama tu leży, a tu Ala. Ala tu, mama tam. To Ali jest, to mamy. Mama jest tu, Ala tu, Adi tam. Tata karmi Adasia. O, to kicia jest. Mama, tu kicia jest.
- Córcia, może chcesz spać?
- Taaa.
- To się połóż, przytul kicię i śpij, dobrze?
- Taaaaa......

06:25 - w sypialni, ciąg dalszy:
- Mama, siusiu.
- Ala, masz założoną pieluszkę, rób w pieluszkę.
- Mama, siusiu!
- Rób w pieluchę.
- Nie, na nocnik!
- W pieluchę!
- Na nocnik!

Idę po nocnik, Młoda robi, co musi, sprzątam, udajemy się do łóżka.

06:30
- Mama, kupa!
- Co?
- Kupa idzie! Duuuuuża kupa idzie!

Wychodzę z łóżka, zanoszę Alę do łazienki, sadzam na sedes. W drzwiach potykam się o nieprzytomnego Artura.

 - Kawy? W końcu mamy weekend...



Nigdy nie sądziłam, że nadejdzie dzień, w którym będę tęsknić za końcem weekendu...