20 stycznia 2010

W pierwszych słowach mego listu...

- Amok! - rozlega się znad przewijaka. Udaję, że nie słyszę.
- Amok! - tym razem wołanie Ali jest bardziej natarczywe i wyraźniejsze. Podchodzę do Małej.
- Jesteś pewna, że nie "mama"? - próbuję przekonać niemowlę, że bardziej stosowne do wieku byłoby zawołanie rodzicielki niż określanie stanu emocjonalnego. Odpowiada mi promienny uśmiech i całkiem już normalne "agu". Puszczam incydent w niepamięć.



Dwa dni później. Dziecię nakarmione, przewinięte, znaczy się: zadowolone i rozmowne.
- Mumba! Mumba! - nutka tryumfu w głosie Ali jest nie do zignorowania. Zaglądam do wózka.
- Agu! - bezzębny uśmiech i trzepot rzęs każą mi zastanowić się, czy nie mam przypadkiem omamów słuchowych.
- Czy ty rzucasz na mnie jakieś zaklęcia? - pytam niepewnie.
- Agu! -  potwierdza Mała.

Dzisiaj w kuchni. Mała w leżaczku gada do storczyków na oknie. Zerkam niepewnie na Alę przysłuchując się jednocześnie jej monologowi.
- Amen! - pada na koniec całej serii "agu". Storczyki są wyraźnie wstrząśnięte.

Ja sprawdzam w dowodzie, czy nie mam na drugie Rosemary.



19 stycznia 2010

Odrobina retro


- Ma usta po Ani - zawyrokowała teściowa.
- Uszy po dziadku Zenonie - wtrącił teść. Nie wiem, kim był wujek Zenon i zaczęła mnie gryźć niepewność.
Na "kartofla w miejscu nosa po dziadku" mój tata zareagował bez specjalnego entuzjazmu.

W ogóle wszyscy nagle zaczęli dopatrywać się w naszej córce wszystkich możliwych podobieństw do szacownych przodków i krewnych, choćby nawet byli piątą kądzielą po mieczu. Gdyby tak dalej poszło, to w krótkim czasie z dzieciaka zrobiliby nam potwora doktora F. Miałem tego dość, więc udałem się do rodzinnego archiwum, wygrzebałem kilka starych fotografii i pozamykałem wszystkim aparaty mowy.





Miał rację Dawkins twierdząc, że geny rządzą tym światem, no nie?

3 stycznia 2010

Tata, siad!

materacykoza (med. lud.) - schorzenie wieku niemowlęcego, polegające na tym, że choremu osobnikowi pozostawionemu samemu sobie w łóżeczku zaczynają pękać żebra, otwierają się rany i dopada go depresja. Objawy: głośny wrzask, gwałtowne ruchy wszystkich kończyn. Jedynym znanym sposobem leczenia jest umieszczenie osobnika na rękach któregokolwiek rodziców i nieprzerwane spacerowanie po mieszkaniu.
To jedyny znany nauce przypadek, kiedy w ciągu kilkunastu sekund rany się goją, żebra zrastają, a depresja ustępuje samoistnie.


Jaka grzeczna i spokojna
mówią nasi rodzice. Czytałem twojego bloga i uważam, że masz zupełnie spoko córkę powiedział kolega z pracy. Koleżanki z pracy na jakiekolwiek moje narzekanie na trudy ojcostwa najchętniej napoiłyby mnie herbatą ze strychniną (jakby sama herbata nie była dość trująca).
W ogóle wszyscy na mnie najeżdżają, jeżeli cokolwiek bąknę o niewyspaniu i bachorze rozdzierającym otwór gębowy do granic niemożliwości.

Tak? No, to poczytajcie.

22:15
salon

Dziecko nakarmione tuż przed dziesiątą powinno przełączyć się w tryb nocny, chyba że ma kolkę, tak jak dzisiaj. Na to ustrojstwo nie wymyśliłem nic nowego od opisanych wcześniej metod (mamy jakieś leki, ale to Anka je podaje małej i ja nie mam z tym nic wspólnego! Oświadczam, że nie szprycuję niemowlaka! Leki, rzecz jasna, działają bardzo średnio), zatem nasze role na noc rozdzielają się zupełnie naturalnie - ja huśtam brzdząca, a Anka idzie odsypiać za nas dwoje.

22:45
kuchnia

Kilka ataków kolki mam już za sobą i widzę, że idzie ku dobremu. Ala przestała się drzeć z bólu i ma ochotę zacząć drzeć się z nudów. Teraz zaczyna się najlepszy cyrk - trzeba ululać crittersa. Bezustannie krążę zatem między salonem a kuchnią, bowiem każdy przystanek wywołuje gwałtowny i hałaśliwy prostest. Krzyk oznacza gwałtowną wymianę powietrza, a to z kolei proszenie się po nawrót kolki. Nie mam więc wyjścia, dzieciak musi być zadowolony z bycia dzieciakiem.

23:00
salon

Chciałbym już na chwilę usiąść, bo nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Poza tym barbarzyńcy z National Geographic o tej porze zaczynają nadawać najlepsze programy. Kontroluję stopień znudzenia potwora. Chcieć to ja sobie mogę.

23:10
kuchnia

Mała najłatwiej zasypia, gdy drepczę z nią po kuchni. Jej oczy tracą blask i powieki zaczynają pracować odrobinę wolniej. Zapamiętuję, aby nazajutrz sprawdzić, czy agregat lodówki nie emituje jakiegoś promieniowania.

23:15
wciąż kuchnia

Pierwsze sukcesy: Ala zamyka oczy na dłużej, ale co kilkanaście sekund sprawdza, czy jej nie kantuję. Ja? Nigdy w życiu! Drepczemy dalej.

Tak na marginesie: kiedyś próbowałem być cwany i szybko odłożyłem świeżo uśpioną córkę do łóżka, co skończyło się u niej atakiem materacykozy, a u mnie migotaniem przedsionków i potwornym poczuciem winy. Niedobry tata, niedobry.

23:20
salon

Siadanie to bardzo prosta czynność. Ludzie wykonują ją wielokrotnie w ciągu dnia, nawet się nad tym nie zastanawiając. Ot, mam ochotę czy okazję, to sobie siądę. Albo: usiądę z wrażenia, bo właśnie zobaczyłem prezydencką parę.

Siedzenie jest bardzo ważne, spytajcie dowolnego ortopedę. Każdy wam powie, żebyście siadali tak często, jak tylko macie na to ochotę.

Nie cierpię na uraz kręgosłupa ani nie hoduję hemoroida; ja tylko noszę niemowlaka. I mam cholerną ochotę usiąść. Bolą mnie nogi, kręgosłup mi się przemieszcza od ciągłego bujania jak jakiś rezus i po prostu muszę usiąść!

W telewizji młodziutki Robert Redford rzucił się z nożem na pokojowo nastawionego Indianina, a ja zatrzymuję się przy kanapie i obmyślam swój plan.

23:21
kuchnia

Natura niesamowicie wyposażyła niemowlęta. Z niejakim zdziwieniem zauważyłem, że na liście wyposażenia znajdują się akcelerometr, wysokościomierz i jeszcze jakiś żyroskop kontrolujący wychylenie.
Próba zasiedlenia kanapy spotkała się z natychmiastowym prostestem "udaję, że śpię" dziecka i raczej szybciej niż wolniej udałem napromieniowywać się w pobliże lodówki.

23:25
salon

W TVN24 wyświetlili właśnie powtórkę z wystąpienia Kempy. Kuchnia-przedpokój-kuchnia-salon.

Znowu stoję przy kanapie i znowu mam szczwany plan. Przełączam kanał w telewizorze. Redford z nożem i tomahawkiem atakuje i morduje trzech Indian.

Wypinam się nad kanapą i zaczynam ponownie...

23.27
kuchnia

Obmyślam lepszy plan.

23:35
przedpokój

Jeżeli wystawię gówniarza na balkon, to Anka mogłaby się na mnie trochę boczyć.

23:45
salon

Siedzę! Autentycznie siedzę! Plecy oparte, nogi odciążone, dzieciak śpi, a ja siedzę! Słodki Jezusie na deskorolce, nie sądziłem, że to się uda.
Myk polegał na tym, że tym razem za cel obrałem fotel, a fotel mamy bujany i obrotowy, więc łatwiej jest ładować szczyla w bambuko i udawać, że wciąż się z nim chodzi.
Uf... Teraz to jestem panisko, nic tylko piwo otworzyć. Zamiast tego poskaczę sobie po kanałach w telewizorze i znajdę coś dla siebie...

Co?

Wciągnąłem do płuc powietrze, aby głośno jęknąć, ale to spowodowało gwałtowny wyrzut w górę rączek i nóżek, gdy bachor podniósł się na moim brzuchu. Wydech zrobiłem więc już łagodny, ale w myślach nakląłem się jak kolonia karna szewców z Argentyny.
Pilot od telewizora został na kanapie.

23:55
salon

Z nożem, tomahawkiem i dwoma koltami Robert Redford przypuszcza atak na indiańską wioskę. Jest dżentelmenem i nie krzywdzi kobiet i dzieci, więc dla większej oszczędności w ogóle nie ma ich na filmie.
Dochodzę do wniosku, że jak ktoś ma w życiu pecha, to trafi mu się wioska czerwonoskórych gejów.

Próbuję zmienić kanał siłą woli, ale chyba mam za słabe baterie.

00:00
kuchnia

Okazało się, że fotel trzeszczy, a poza tym nie ma pilota do telewizora, więc jestem tu, gdzie jestem.

Pod koniec siódmej klasy szkoły podstawowej nasz nauczyciel muzyki dokonał nieprzyjemnego odkrycia: rubryki z ocenami były puste. Koniec roku szkolnego był za pasem, więc musiał szybko doprowadzić dokumentację do porządku i zaczął wywoływać nas do tablicy w kolejności alfabetycznej.
Każdy uczeń musiał zaśpiewać jedną zwrotkę dowolnie wybranej przez siebie piosenki. Śpiewniki można było mieć ze sobą, więc bułka z masłem, prawda?

Do tablicy szły największe kujony na przemian z największymi nieukami. Każdy wracał z piątką i podniosłym poczuciem spełnienia. W końcu nadeszła moja kolej. Pan od muzyki wysłuchał mnie i na moment popadł w zadumę.

- Czwórka - zakomunikował.

Wspominam o tym traumatycznym wydarzeniu dlatego, że od momentu opuszczenia fotela nie szło dzieciaka uspokoić, więc zacząłem mu nucić kołysankę. Ciche trzaśnięcie drzwi od naszej sypialni powiedziało mi, nadal należy mi się mocna czwórka. Ale przynajmniej bachor się uspokoił.

00:10
salon

Siadanie na kanapie składa się z dwóch faz: wypięcia się nad siedziskiem z jednoczesnym pochyleniem się do przodu, a następnie odchylenia się na oparcie. W pierwszej fazie dzieciaka należy więc przechylić "na siebie", a w drugiej odchylić "od siebie", dzięki czemu cały czas pozostaje w poziomie. Siadamy jednym płynnym ruchem, żadnego czajenia się i kombinowania z podpieraniem rękami.
Po mniej więcej stu próbach sztuczka ta udaje mi się teraz niemal za każdym razem. Później trzeba jeszcze chwilę szczyla pohuśtać stopniowo zwalniając i już można podłożyć pod niego poduchę i zająć się czymś innym.

Milla Jovovich po raz kolejny toczy boje z zombie. Gdyby ktoś jej podpowiedział, że wystarczyłoby, aby rozebrała się do bielizny, a wszystkie monstra padłyby z przerażenia, to nie musiałaby się tak strasznie męczyć. No, ale film byłby wtedy krótkometrażowy.

Dzieciak śpi jak zaklęty, słyszę jego regularny oddech. Zmieniam kanał. W TVN24 o tej porze lecą już powtórki powtórek. Wchodzi reklama, więc momentalnie ściszam dźwięk i... włosy jeżą mi się na głowie, choć za cholerę nie wiem z jakiego powodu. Rozglądam się po pokoju - pusto. Zerkam w dół. Ala nadal sapie regularnie, ale ma otwarte oczy i patrzy na mnie z wyrzutem.

00:20
salon

Wrzask. Moje wyćwiczone ucho potrafi już rozróżniać różne rodzaje wrzasku, więc zanoszę małą do sypialni na posiłek.

Dobranoc.