- Dzieci, co jecie na śniadanie? Z czym mam wam zrobić kanapki? Adaś?
- Z szynką i ogórkiem.
- Alicja?
- Z dżemem.
Zamówienie przyjęte, kuchnia wydaje dwie kanapki.
- Zapraszam, śniadanie gotowe!
- Ale ja chcę z dżemem! - Adaś wykrzywia buzię w grymasie, który zwiastuje rychłą katastrofę i potoki łez jak grochy. Liczę w myślach do dziesięciu i wyobrażam sobie ciepłą karaibską plażę.
- Ale ja nie chcę z TAKIM dżemem! - Alicja robi minę obrażonego kota.
- A z jakim dżemem chcesz? - fale łagodnie obmywają mi stopy, a morze szumi uspokajająco.
- Z takim dżemem BEZ OWOCÓW!
- Ale dżem właśnie robi się z owoców... - na pogodnym karaibskim niebie pojawia się złowroga ciemna chmura w kolorze dżemu jagodowego bez jagód.
- Ja nie będę jadł szynki i ogórka, chcę z dżemem! - drąży Adaś demonstracyjnie zrzucając na podłogę szynkę wprost w paszczę psa, który taką koniunkturę wietrzy w okamgnieniu i przyjmuje z góry upatrzone pozycje strategiczne. Nie wiem, co robią psy na tropikalnej plaży, ale udaję, że nie widzę.
Zamieniam talerz i to, czym przed chwilą jeszcze gardziła Ala zadowala Młodego.
- Ala, może zamiast dżemu chcesz miód?
- Tak! Poproszę z miodem. - burzowa chmura na spokojnym horyzoncie rozpływa się powoli. Na chwilę zapada cisza mącona wyłącznie przez odgłosy konsumpcji. Zadowolona rozkładam się na leżaku i zamawiam drinka z palemką.
- Maaaaaaamo!
- Co się dzieje? - niechcący wymierzam kopniaka masażyście stóp, który zaczął od mojej prawej nogi.
- Chcemy jeszcze!
- Dobrze, dzieci, to z czym mam wam zrobić kanapki?
- Z szynką i ogórkiem...
- A ja z dżemem.
Żegnajcie, Karaiby...