W drugi dzień Świąt postanowiliśmy pozwiedzać najbliższą okolicę. Wstyd się przyznać, ale przez dwa tygodnie pobytu na wyspie jedyne co robiliśmy, to wsiadaliśmy do samochodu i jeździliśmy na plażę.
To, co zapowiadało się na dwugodzinny spacerek zakończyło się półdniową wyprawą, a to za sprawą mojej żony-biologa, która jest lekko szurnięta na punkcie kwiatów, drzew, ptaków, fotosyntezy, gatunków i innych takich. Mnie z biologii interesuje prawie wyłącznie przekazywanie genów.
- Kolibry to jedyne ptaki, które potrafią fruwać do tyłu - poinformowała Anka swojego męża-ignoranta, kiedy nasza droga zamieniła się w zarośniętą ścieżkę.
Niewiele większe od trzmieli te małe cholery są tak szybkie, że ich fotografowanie spokojnie można okrzyknąć nową dyscypliną sportową. Włączyłem w aparacie zdjęcia seryjne, przestawiłem program na "zawody sportowe" i... na ponad trzysta zrobionych fotek mniej więcej dziesięć procent jest z kolibrem, a z tych z kolei połowa wyszła z wyraźnym kolibrem. Zupełnie nie rozumiem, co biolodzy widzą w tych ptaszynkach, skoro dookoła mają tyle większych.
Śliczne te fotki kolibrów! Ja bym siedziała przed tymi krzakami cały czas zamiast się taplać w wodzie;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego i takie tam Noworoczne pitu-pitu!!! Bużka Markosia