24 grudnia 2008

Dzień 10 - Wigilia

Siedzimy sobie z Anką na plaży pod parasolem i pilnujemy nie naszej szarańczy kąpiącej się w Morzu Karaibskim. Jest trzydzieści stopni, słońce świeci jak opętane, jakiś ziomal chce mi sprzedać działkę marihuany, inny wciska mi cepelię z orzecha kokosowego. A wszystko to w dzień wigilijny.

Pijacki sen wariata? Surrealizm? Nie, to podróż poślubna na Karaiby!

Z pogodą bywa tutaj bardzo różnie i bardzo dziwnie. Właśnie miałem przewrócić się z brzucha na plecy, kiedy spadł deszcz. Na szczęście mieliśmy spory parasol, więc schroniliśmy się nie tylko sami, ale zaprosiliśmy również jakąś Amerykankę z córką.

Wymiana uprzejmości, a skąd jesteście i tak dalej. Konwersację zostawiłem Ance. Po pięciu minutach przestało lać, a po kolejnych pięciu cała amerykańska wycieczka wiedziała już, że jesteśmy w podróży poślubnej i przy okazji opiekujemy się trójką dzieci, których mama zachorowała. Zdaje się. że w USA za coś takiego grozi udział w jakimś znanym talk-show, ale nas na szczęście nic takiego nie spotkało.

Przy okazji odświeżyłem sobie wiedzę z zakresu prędkości roznoszenia plotek przez kobiety.

Po powrocie do domku Anka zarządziła zupełnie poważne przygotowania do wieczerzy wigilijnej. Z tej okazji została ubrana choinka.

P1010136

P1010139

Następnie zaatakowana została kuchnia. Mieliśmy zakupione jakieś nieprawdopodobne zapasy świeżej ryby, głównie dorady, którą Krzysiek miał przygotować na grillu, ale wiał zbyt mocny wiatr i trzeba było skorzystać z piekarnika w kuchni.

Ostatecznie na stole znalazły się same tradycyjne poprawy: sałatka ziemniaczana z bananów, ryż z szafranem i dorada z piekarnika. Po wstępnej degustacji ryba została wycofany z kolacji. Okazało się, że przy porywistym wietrze Krzysztof traci swój talent kulinarny.

Później dzieciaki wyciągnęły spod choinki prezenty,a jeszcze później ciotka Anka z wujkiem Arturem udali się na zasłużony wypoczynek.

Wesołych Świąt!

2 komentarze:

  1. Oczywiście propozycja sprzedawcy marihuany była niemoralna i wzbudziła Twój ogromny sprzeciw wenętrzny, więc pogoniłeś go kijami i tym samym nie możesz mi zdradzić tajemnicy ile sobie tubylec liczył za ten specyfik? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że zareagowałem z oburzeniem ;)
    Kupiłem sobie tutaj czapkę z emblematem wiadomej rośliny na czole i teraz często słyszę "I've got your hat for you". W stolicy czapkę musiałem wymienić na inną, bo nie dało się normalnie chodzić po mieście. Cena za przyprawę oscyluje w okolicach 20 wariatów :-)

    OdpowiedzUsuń