Wczoraj wpadła Duża Młoda, zamówiłyśmy sushi, Artur na obiad dostał jedzenie dla ludzi, on surowizny nie tyka. Ma prawo.
Sushi przyjechało, zasiadłyśmy do rozpusty, po minucie czuję na plecach czyjś głodny wzrok. Artura wykluczyłam od razu, on jadłby sushi w obliczu śmierci głodowej, a to i tak po głębokim namyśle. W drugiej kolejności pomyślałam o psie, który jada wszystko oprócz masy bitumicznej, zderzaków samochodowych i oliwek, ale pies spał pod kaloryferem.Obejrzałam się, a tam... Alicja przełykająca ślinę.
Cóż począć? Moje sushi, ze względu na ciążę było trochę oszukiwane - wegetariańskie/grillowana ryba, więc ułamałam kawałek, ujęłam zgrabnie w pałeczki i zatkałam ziejącą otchłań, która pojawiła się przede mną.
- Mniam! - otchłań rozwarła się ponownie, domagając się repety.
Dwa duże futomaki z grillowanym łososiem później zaczęłam podejrzewać, że Ala, wbrew wyglądowi, jednak jest moją córką.
Następnym razem spróbujemy wasabi!
Sajonara!
13 stycznia 2011
12 stycznia 2011
Z Archiwum X
No, wiem, że o paru sprawach nie śniło się nawet filozofom. Biorąc pod uwagę, że większość tych starożytnych czas spędzała zalana w trupa młodym winem, to się nie dziwię, że sny mieli raczej skąpe i niespokojne...
Aktywność paranormalna w naszym domu ma już długą historię. Jeszcze przed nadejściem mojej ery Artur wspominał coś o trzaskających bez powodu drzwiach, ale to raczej przeciągi w wielkiej płycie, a nie byty niematerialne.
Pierwsza odnotowana przeze mnie aktywność sił pozaziemskich to keczupy. Brzmi dziwnie? Zaraz wyjaśnię. Sos pomidorowy ja kocham miłością szaleńczą i obłąkańczą, mogę ze łzami szczęścia w oczach jeść to cudo nawet do ciasta drożdżowego czy naleśników z serem. Artur przed keczupem ucieka, no chyba, że jest święto i jemy pizzę.
Siłą rozpędu keczupy w domu kupuję ja, mam dwie ulubione marki i ich się trzymam. Pewnego dnia w naszej lodówce pojawiły się dwie butelki "obcych" sosów pomidorowych, których ja nie tykam, Artur nie jada... Najwyraźniej u kogoś nóżek dostały i trafiły do nas. Dam sobie kończyny obciąć - ja ich nie kupiłam, Artur nie kupuje tego ustrojstwa ustawowo. Case dismissed.
Casus majtek. Podczas porządkowania szafy ubraniowej w ręce wpadła mi reklamówka z dziwną zawartością: majtki męskie przechodzone, ręcznik uniseks przechodzony, pasta Colodent, której nie używamy. Taki mały zestaw ucieczkowy dla niewybrednego faceta. Facet jest w domu na stanie, ale ani do bielizny, ani do ręcznika, tym bardziej do pasty Colodnet się nie przyznawał. O prawo własności posądziliśmy nawet jednego Bogu ducha winnego mężczyznę (wybrał się raz z małżonkiem na ryby, dzielili pokój w hotelu, myślałam, że Artur pomyłkowo przywiózł gratisa do ryby), ale wyszło, że nie jego. Do tej pory nie mam pojęcia, kto to umieścił między moimi piżamkami.
No i w końcu przypadek z dnia dzisiejszego. Prozaiczne pranie. Bielizna. Pralka. Program do białego. Wrzucam, nastawiam, wyjmuję uprane. Dziś nie tylko uprane - wyjmuję również... pocięte. Dwie pary gaci damskich klasycznie przeciętych przez gumkę, przez środek, przez KOGO? Alicja nie umie posługiwać się nożyczkami i inną bronią białą, w pralce oprócz bielizny nie było nikogo, wkładałam gacie nierżnięte...
Ja nie wiem, czy powinnam się do tego przyznawać, ale czasem mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Może ktoś mieszka tu z nami na pół etatu?
Ale czemu to poltergeist i czemu bydlę jest złośliwe?
P.S. Gdyby ktoś poszukiwał majtek męskich szarych, ręcznika i pasty, proszę o maila lub telefon.
Aktywność paranormalna w naszym domu ma już długą historię. Jeszcze przed nadejściem mojej ery Artur wspominał coś o trzaskających bez powodu drzwiach, ale to raczej przeciągi w wielkiej płycie, a nie byty niematerialne.
Pierwsza odnotowana przeze mnie aktywność sił pozaziemskich to keczupy. Brzmi dziwnie? Zaraz wyjaśnię. Sos pomidorowy ja kocham miłością szaleńczą i obłąkańczą, mogę ze łzami szczęścia w oczach jeść to cudo nawet do ciasta drożdżowego czy naleśników z serem. Artur przed keczupem ucieka, no chyba, że jest święto i jemy pizzę.
Siłą rozpędu keczupy w domu kupuję ja, mam dwie ulubione marki i ich się trzymam. Pewnego dnia w naszej lodówce pojawiły się dwie butelki "obcych" sosów pomidorowych, których ja nie tykam, Artur nie jada... Najwyraźniej u kogoś nóżek dostały i trafiły do nas. Dam sobie kończyny obciąć - ja ich nie kupiłam, Artur nie kupuje tego ustrojstwa ustawowo. Case dismissed.
Casus majtek. Podczas porządkowania szafy ubraniowej w ręce wpadła mi reklamówka z dziwną zawartością: majtki męskie przechodzone, ręcznik uniseks przechodzony, pasta Colodent, której nie używamy. Taki mały zestaw ucieczkowy dla niewybrednego faceta. Facet jest w domu na stanie, ale ani do bielizny, ani do ręcznika, tym bardziej do pasty Colodnet się nie przyznawał. O prawo własności posądziliśmy nawet jednego Bogu ducha winnego mężczyznę (wybrał się raz z małżonkiem na ryby, dzielili pokój w hotelu, myślałam, że Artur pomyłkowo przywiózł gratisa do ryby), ale wyszło, że nie jego. Do tej pory nie mam pojęcia, kto to umieścił między moimi piżamkami.
No i w końcu przypadek z dnia dzisiejszego. Prozaiczne pranie. Bielizna. Pralka. Program do białego. Wrzucam, nastawiam, wyjmuję uprane. Dziś nie tylko uprane - wyjmuję również... pocięte. Dwie pary gaci damskich klasycznie przeciętych przez gumkę, przez środek, przez KOGO? Alicja nie umie posługiwać się nożyczkami i inną bronią białą, w pralce oprócz bielizny nie było nikogo, wkładałam gacie nierżnięte...
Ja nie wiem, czy powinnam się do tego przyznawać, ale czasem mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Może ktoś mieszka tu z nami na pół etatu?
Ale czemu to poltergeist i czemu bydlę jest złośliwe?
P.S. Gdyby ktoś poszukiwał majtek męskich szarych, ręcznika i pasty, proszę o maila lub telefon.
3 stycznia 2011
Zakupów czar!
Rzutem na taśmę, z torbą szpitalną w aucie, wybraliśmy się wczoraj całą rodziną na ostatnie przedporodowe zakupy.
W centrum handlowym - błoga cisza i mało kupujących, na każdej witrynie plakaty obniżające zawyżone uprzednio ceny produktów zbędnych i zbędniejszych - słowem - poświąteczna sielanka.
Głównym celem był zakup prawdziwych, dorosłych butów do chodzenia dla Ali. Czas już dojrzał, dziecię chodzi, a butów jak na lekarstwo.
Nie chcę krakać, ale chyba Arturowi doszła kolejna baba kupująca obuwie - jakbym ja nie stanowiła wystarczającego nieszczęścia w tej kwestii. Dziecku zakupy chyba się bardzo spodobały, kopytko wyciągała z gracją, dając sobie wspaniałomyślnie nakładać kolejne modele, oglądała ze wszystkich stron, pod światło i w cieniu - rzekłabym - rasowo.
But wybrany. Tata zaliczył tylko lekki stan przedzawałowy przy kasie i można było wrócić do dom...
Tylko mi jakoś tak dziwnie się zrobiło na duszy, bo dotychczas to JA nosiłam najdroższe obuwie w tej rodzinie!
W centrum handlowym - błoga cisza i mało kupujących, na każdej witrynie plakaty obniżające zawyżone uprzednio ceny produktów zbędnych i zbędniejszych - słowem - poświąteczna sielanka.
Głównym celem był zakup prawdziwych, dorosłych butów do chodzenia dla Ali. Czas już dojrzał, dziecię chodzi, a butów jak na lekarstwo.
Nie chcę krakać, ale chyba Arturowi doszła kolejna baba kupująca obuwie - jakbym ja nie stanowiła wystarczającego nieszczęścia w tej kwestii. Dziecku zakupy chyba się bardzo spodobały, kopytko wyciągała z gracją, dając sobie wspaniałomyślnie nakładać kolejne modele, oglądała ze wszystkich stron, pod światło i w cieniu - rzekłabym - rasowo.
But wybrany. Tata zaliczył tylko lekki stan przedzawałowy przy kasie i można było wrócić do dom...
Tylko mi jakoś tak dziwnie się zrobiło na duszy, bo dotychczas to JA nosiłam najdroższe obuwie w tej rodzinie!
30 grudnia 2010
Wysokie ciśnienie
Jak podnieść ciśnienie rodzinie i przyjaciołom? Z brzuchem pod nos jest to niesłychanie łatwe.
Sytuacja I:
Czas akcji: parę dni temu, 9 rano.
Miejsca akcji: poczekalnia w przychodni, nasze mieszkanie, praca mojej Mamy.
Ja - w przychodni na pobraniu krwi do ostatnich przed porodem badań. W naszym mieszkaniu - Szwagierka doglądająca Ali. Mama dzwoni do naszego mieszkania. Szwagierka nie odbiera, bo to nie jej małpy, nie jej cyrk. Mama wpada w stan przedzawałowy, dzwoni do mnie na komórkę.
- Gdzie jesteś?!
- Nie mogę teraz rozmawiać, krew mi pobierają.
- ?! To JUŻ??? Rodzisz?!
- No skąd, w przychodni jestem, badania robię!
Sytuacja II:
Czas akcji: kilka dni temu, krótko przed południem.
Miejsce akcji: nasze mieszkanie.
Ala poszła spać, więc ciesząc się chwilą wolności zasiadam do komputera. Przezornie wyciszam urządzenia wydające dźwięki, w tym telefony wszelkiej maści. Wpadam w sieć. W tym czasie w najlepsze dzwoni do mnie Przyjaciółka. Dzwoni, dzwoni, dzwoni. Dostaję info na fejsbuka: odbieraj telefony, do cholery!
Sytuacja III:
Czas akcji: wczoraj przed południem
Miejsce akcji: nasze mieszkanie.
Ala śpi. Przezornie NIE wyciszam telefonów, ale zabieram je ze sobą do łazienki. Wchodzę pod prysznic. Szumi woda, szumią telefony, szumi zagotowana krew w żyłach ślubnego...
Jak to się skończy, kupię im po ciśnieniomierzu...
Sytuacja I:
Czas akcji: parę dni temu, 9 rano.
Miejsca akcji: poczekalnia w przychodni, nasze mieszkanie, praca mojej Mamy.
Ja - w przychodni na pobraniu krwi do ostatnich przed porodem badań. W naszym mieszkaniu - Szwagierka doglądająca Ali. Mama dzwoni do naszego mieszkania. Szwagierka nie odbiera, bo to nie jej małpy, nie jej cyrk. Mama wpada w stan przedzawałowy, dzwoni do mnie na komórkę.
- Gdzie jesteś?!
- Nie mogę teraz rozmawiać, krew mi pobierają.
- ?! To JUŻ??? Rodzisz?!
- No skąd, w przychodni jestem, badania robię!
Sytuacja II:
Czas akcji: kilka dni temu, krótko przed południem.
Miejsce akcji: nasze mieszkanie.
Ala poszła spać, więc ciesząc się chwilą wolności zasiadam do komputera. Przezornie wyciszam urządzenia wydające dźwięki, w tym telefony wszelkiej maści. Wpadam w sieć. W tym czasie w najlepsze dzwoni do mnie Przyjaciółka. Dzwoni, dzwoni, dzwoni. Dostaję info na fejsbuka: odbieraj telefony, do cholery!
Sytuacja III:
Czas akcji: wczoraj przed południem
Miejsce akcji: nasze mieszkanie.
Ala śpi. Przezornie NIE wyciszam telefonów, ale zabieram je ze sobą do łazienki. Wchodzę pod prysznic. Szumi woda, szumią telefony, szumi zagotowana krew w żyłach ślubnego...
Jak to się skończy, kupię im po ciśnieniomierzu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)