Wyjechałam.Służbowo.Na dwa dni.
Po raz pierwszy od dwóch lat spałam praktycznie nieprzerwanie przez 12h. Rano nie wiedziałam, co się dzieje i cały dzień chodzę nieco rozbita. Jak się okazuje, miecz ten jest obosieczny.
Telefon do męża:
- Cześć, kochanie!
- Cześć! Co to za hałas w tle?
- To ul. 27 Lipca, wyszłam na chwilę z hotelu.
- 27 Lipca? A co ty tam robisz? Jest wrzesień!!!
21 września 2011
5 września 2011
Poradnik Wyrodny dla rodziców cz. III - kukułcze jaja
Posiadanie dwójki dzieci, jak mawia klasyk, ma swoje zady i walety. Czasem zmęczenie materiału (czytaj: rodziców) sięga zenitu i wtedy małolatów należy się pozbyć. Czasowo, rzecz jasna.
Najlepszą instytucją utylizującą czasowo energię dziecięcą są dziadkowie. Wygłodnieli kontaktów z progeniturą w drugim pokoleniu, często dają się nabrać i pozwalają podrzucić sobie rozwrzeszczaną brygadę.
Należy pamiętać, aby zaopatrzyć dzieci w kilka niezbędnych gadżetów - ulubioną zabawkę, ubrania na zmianę i zapas żywności na czas jakiś. Problem pojawia się wtedy, gdy ulubioną zabawką jest kabel od drukarki zintegrowany boleśnie z urządzeniem, a z produktów spożywczych dziecko najchętniej zjada watę cukrową - wtedy musimy liczyć na inwencję dziadków.
Kiedy już dziadkowie, niepomni na wcześniejsze doświadczenia, zgodzą się zająć przychówkiem, rodzice uciekają w zorganizowanym pośpiechu.
Ta panika - co robić?! Odespać?! Odpisać na zaległe maile?! Napisać posta?! I zanim wybierzemy najlepszy sposób na kilka wolnych chwil - czas mija i szczęście się kończy. Dziadkowie pragną oddać dzieci ich prawnym opiekunom. Można próbować udawać, że jest się tegorocznym odrostem jodły lub usiłować się za nią schować, ale nie do końca dobrze to wychodzi...
Dziadkowie nas znajdą i oddadzą:
- dzieci przejedzone,
- dzieci zaklejone słodyczami,
- dzieci rozwydrzone,
- dzieci ubrane w cztery dodatkowe warstwy ubrań (bo coś nosem pociąga, bluzeczkę jeszcze włożyłam...)
Jedno jest pewne - na następne podrzucenie kukułczych jaj będzie trzeba trochę poczekać... Na szczęście jest druga zmiana dziadków :).
Najlepszą instytucją utylizującą czasowo energię dziecięcą są dziadkowie. Wygłodnieli kontaktów z progeniturą w drugim pokoleniu, często dają się nabrać i pozwalają podrzucić sobie rozwrzeszczaną brygadę.
Należy pamiętać, aby zaopatrzyć dzieci w kilka niezbędnych gadżetów - ulubioną zabawkę, ubrania na zmianę i zapas żywności na czas jakiś. Problem pojawia się wtedy, gdy ulubioną zabawką jest kabel od drukarki zintegrowany boleśnie z urządzeniem, a z produktów spożywczych dziecko najchętniej zjada watę cukrową - wtedy musimy liczyć na inwencję dziadków.
Kiedy już dziadkowie, niepomni na wcześniejsze doświadczenia, zgodzą się zająć przychówkiem, rodzice uciekają w zorganizowanym pośpiechu.
Ta panika - co robić?! Odespać?! Odpisać na zaległe maile?! Napisać posta?! I zanim wybierzemy najlepszy sposób na kilka wolnych chwil - czas mija i szczęście się kończy. Dziadkowie pragną oddać dzieci ich prawnym opiekunom. Można próbować udawać, że jest się tegorocznym odrostem jodły lub usiłować się za nią schować, ale nie do końca dobrze to wychodzi...
Dziadkowie nas znajdą i oddadzą:
- dzieci przejedzone,
- dzieci zaklejone słodyczami,
- dzieci rozwydrzone,
- dzieci ubrane w cztery dodatkowe warstwy ubrań (bo coś nosem pociąga, bluzeczkę jeszcze włożyłam...)
Jedno jest pewne - na następne podrzucenie kukułczych jaj będzie trzeba trochę poczekać... Na szczęście jest druga zmiana dziadków :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)