Najlepszą instytucją utylizującą czasowo energię dziecięcą są dziadkowie. Wygłodnieli kontaktów z progeniturą w drugim pokoleniu, często dają się nabrać i pozwalają podrzucić sobie rozwrzeszczaną brygadę.
Należy pamiętać, aby zaopatrzyć dzieci w kilka niezbędnych gadżetów - ulubioną zabawkę, ubrania na zmianę i zapas żywności na czas jakiś. Problem pojawia się wtedy, gdy ulubioną zabawką jest kabel od drukarki zintegrowany boleśnie z urządzeniem, a z produktów spożywczych dziecko najchętniej zjada watę cukrową - wtedy musimy liczyć na inwencję dziadków.
Kiedy już dziadkowie, niepomni na wcześniejsze doświadczenia, zgodzą się zająć przychówkiem, rodzice uciekają w zorganizowanym pośpiechu.
Ta panika - co robić?! Odespać?! Odpisać na zaległe maile?! Napisać posta?! I zanim wybierzemy najlepszy sposób na kilka wolnych chwil - czas mija i szczęście się kończy. Dziadkowie pragną oddać dzieci ich prawnym opiekunom. Można próbować udawać, że jest się tegorocznym odrostem jodły lub usiłować się za nią schować, ale nie do końca dobrze to wychodzi...
Dziadkowie nas znajdą i oddadzą:
- dzieci przejedzone,
- dzieci zaklejone słodyczami,
- dzieci rozwydrzone,
- dzieci ubrane w cztery dodatkowe warstwy ubrań (bo coś nosem pociąga, bluzeczkę jeszcze włożyłam...)
Jedno jest pewne - na następne podrzucenie kukułczych jaj będzie trzeba trochę poczekać... Na szczęście jest druga zmiana dziadków :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz