Z fotografią to jest tak, że każdy, kto ma byle cyfraka, może się niby nią zajmować. Im kto jest większym snobem, tym bardziej szpanuje megapikselami, ogniskowymi i czym tam jeszcze, aby przesyłać znajomym komunikat podprogowy o treści "moje kung-fu jest lepsze niż twoje". Czasem nawet jeden czy drugi weźmie do ręki książkę o fotografowaniu albo pójdzie na kurs. Noo, potem to już pełny wypas. Ustawianie scen, gra światło-cienia, laski zbierają szczęki z podłogi.
Problem zaczyna się wtedy, gdy ze swoim aparatem przyjeżdża ciotka Magda i pykając od niechcenia fotki rujnuje człowiekowi nie tylko dzień, ale i marzenia o przyszłości widzianej przez obiektyw. Ot, po prostu arcydziełka.
No dobra, Magda jest zawodowym fotografem, Photoshopa ma w małym palcu, od niedawna pracuje całkiem na swoim i przy okazji jest całkiem sympatyczna, więc może to nie taka ujma przyznać, że samemu fotografem jestem całkiem mizernym.
A już zupełnie poważnie: po obejrzeniu zdjęć zrobionych przez Magdę (próbki poniżej) podjęliśmy z Anką decyzję o zrobieniu pełnej sesji z małą. I za trzy miesiące też. I później też też. To naprawdę piękne pamiątki pięknych chwil.
Ps. Magda ma swoją stronę tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz