No muszę wejść pod stół i odszczekać. W przeciwnym razie byłabym niemożebnie niesprawiedliwa wobec mojego ślubnego.
Fakty:
- na ryby pojechał,
- pomna ostatnich sukcesów wędkarskich nie wierzyłam (tu następuje głuchy odgłos bicia się pięściami w piersi), że tym razem będzie inaczej, czyli na bogato,
- no i stało się - mąż z Mazur przytargał potwora z jeziora.
No i teraz hau, hau, hau, jak w temacie!
P.S. Szczupak z patelni był pyszny, wszyscy jedli, Ala również.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz